1 / 2017 / vol. 6
Kosmetologia Estetyczna
70
A
artykuł
mikropigmentacja
Piszę o sytuacjach, w których klient wymaga od nas wyko-
nania makijażu, którego nie chcemy zaakceptować, ponieważ
nie mieści się w naszym kanonie piękna albo nie możemy go
wykonać, ponieważ klientka ma fałszywe wyobrażenie na te-
mat efektów, jakie jesteśmy w stanie uzyskać.
Można się poddać w tej wymianie zdań już na samym początku
i zdecydować na wykonanie zabiegu zgodnie z oczekiwaniami
klienta. We mnie jednak zawsze zwycięża chęć pokazania alter-
natywy, która –muszę z radością przyznać – najczęściej zwycięża.
Z jednej strony klientma prawo oczekiwać od nas efektów, jakie
sobie wymarzył – finalnie chodzi o jego wizerunek. Z drugiej zaś
strony doświadczony linergista musi wyjść z ograniczenia wyni-
kającego z chęci pozyskania klienta za wszelką cenę i rynkowego
przymusu spełnienia jego bezspornych zdawałoby się oczekiwań.
Odpowiedzialność w naszym zawodzie powinna zmuszać
nas do świadomego podejmowania decyzji w zgodzie z podsta-
wowymi zasadami bezpieczeństwa klienta, ale też naszego. Cza-
sem intuicyjne asertywnewycofanie się z obsługi klienta, który
w perspektywie może być przyczyną naszych problemów, staje
się jedną z bardziej pożądanych cech w naszym zawodzie.
Dyskusja wymaga nieco otwartości od klientów – najczęściej
kobiet, które nie są łatwymi przeciwnikami na ringu argumen-
tów dotyczących urody i najczęściej ich wizja świata – w tym
przypadku świata brwi czy kresek – jest jedyną słuszną i nie-
podważalną. Zdarza się, że klienci wyedukowani przez face-
bookowe grupy przychodzą do nas z wiedzą pozwalającą im
niemal na wykonanie zabiegu samodzielnie.
A trzeba wiedzieć, że argumenty mają mocne. Ba! My, same
linergistki, dostarczamy je naszym klientom, publikując na
Facebooku niemalże gotowe procedury wykonania zabiegów.
Tym samym dajemy im fikcyjne poczucie znajomości materii,
którą same zgłębiamy latami, by dojść do perfekcji.
Wtedy w kontrze do naszego: „Nie jest możliwe, by brwi wy-
konane metodą włoskową czy microbladingiem były ciemne
i jednocześnie czekoladowo ciepłe, ponieważ każdy ciemny pig-
ment jest chłodny, a ciepłe brązy są zawsze jasnymi” słyszymy:
„A ja widziałam na Facebooku miliony takich zdjęć...”.
Współczesny smartfon ujawnia dziesiątki zapisanych fotogra-
fii prac, które „złapane” tuż po wykonaniu nie będą miały szan-
sy zaistnieć w skórze po miesiącu w przedstawionej wersji. My
profesjonaliści doskonale o tym wiemy. Klientki przyjmują to
jako prawdę ostateczną.
Często klient wymaga od nas wykonania makijażu, mając
fałszywe wyobrażenie o efektach, jakie możemy osiągnąć. Uzy-
skanie wysokich łuków przy mocno opadających brwiach czy
ust, które tuż po wykonanym odpowiednio zabiegu wyglądają
na cudownie soczyście wydęte, nie ma nic wspólnego z realną
sytuacją. Z wąskich pomarszczonych usteczek nie wyczaruje-
my „cudu ze zdjęcia”. Włoski, które dają poczucie trójwymiaro-
wości poprzez głębokość cięcia piórkiem do microbladingu, nie
będą nigdy wyglądać jak te naturalnie rosnące.
Czy można mieć jednak o to do klientów żal, kiedy są mamieni
zdjęciami, które wzbudzają w nich nierealne oczekiwania? Każda
z pracujących linergistek spotyka się w pracy z argumentacją, że
przecież 20 tys. członków facebookowej grupy niemoże sięmylić...
Uratować może nas tylko spokój i stanowcze, logiczne argu-
mentowanie. Jeśli wszystkie te środki zawodzą, moim ulubio-
nym zakończeniem tej, spisanej na straty, rozmowy (nawet jeśli
zdecydowałabym się na wykonanie zabiegu, tym samym dając
klientce poczucie, że spełnię jej oczekiwania, wróci ze świado-
mością, że została oszukana) jest odpowiedź: „Przykro mi, nie
podejmę się wykonania tego zbiegu, ponieważ mam poczucie,
że nie jestem w stanie sprostać Pani oczekiwaniom”.
W takiej sytuacji bierzemy cały ciężar decyzji na swój karb i naj-
częściej rozmowa wchodzi na inny tor. Klientka, której jednak
najbardziej zależy na tym, by miała piękne brwi, zaczyna nas
przekonywać, że jednak jest w stanie zaakceptować nasze roz-
wiązanie. Taki rozwój sytuacji pozwala na otwarcie konstruk-
tywnej rozmowy na temat formy i efektów, jakie możemy uzy-
skać. Jeśli tak się nie stanie, trzeba umieć znieść stratę klienta
i uświadomić sobie, że przyjmując go i tak cała misja spisana by-
łaby na niepowodzenie. Nie można bowiem uzyskać fikcyjnych
efektów, których od nas oczekuje, bo prędzej czy później (najczę-
ściej po miesiącu) spotkamy się z rozżaleniem klienta.
Praca w zgodzie ze swoim kodeksem etycznym przynosi za-
wsze długofalowe efekty.
Odmowa wykonania usługi, ze względu na niezgodność z na-
szym systemem wartości, jest, według mnie, przejawem pro-
fesjonalizmu. Etyczne podejście do pracy oraz transparentna,
przejrzysta komunikacja, definiują nasze kompetencje zawodo-
we. Świadoma rezygnacja z obsługi jednego klienta, z pewno-
ścią przysporzy nam nowych klientów, którzy lepiej wpisują się
w zakres naszych kompetencji i zawodowych zainteresowań.
Nasz zawód, myślę, że jak każdy inny, to połączenie doświad-
czenia gromadzonego przez lata praktyki, ale również uczciwo-
ści wobec siebie i klientów. O uczciwości w stosunku do siebie
nie bez powodu napisałam w pierwszej kolejności, celowo sta-
wiając ją przed tą w stosunku do klienta. Bo czy bylibyśmy tak
naprawdę uczciwi wobec klienta, pracując wbrew sobie? Poczu-
cie frustracji czy lęku w końcu doprowadziłoby nas do wniosku,
że praca przestaje nas cieszyć. Nie odbierajmy sobie tej niewąt-
pliwej przyjemności bycia artystą i tworzenia pięknych rzeczy,
uszczęśliwiania ludzi również poprzez dawanie im poczucia, że
efekty pracy i w nas wzbudzają radość.
Jestem „konserwą”, przyznaję. Tak samo, jak mocno kocham
pracę cieniutką pojedynczą igłą, tak bardzo cenię sobie praw-
dziwy, szczery i uczciwy kontakt z człowiekiem. Życzę Wam
samych cudownych pigmentacji, ale i czasami trudnych klien-
tów – tak dla kurażu, byście mogli doskonalić warsztat pracy
w zgodzie ze sobą.