K.W.: Za nami zima, długa i mroźna. Niemal wszyscy pragną o niej zapomnieć … Niemal, bo coraz częściej słyszę o nieocenionych właściwościach niskich temperatur w kosmetologii. Co zatem kryje się pod hasłami: zimno, mrożenie, krio?
A.W.: Opowieść o zastosowaniu niskich temperatur dla zdrowia i pięknego wyglądu człowieka mógłbym zacząć banalnie, od słów: „ Już w starożytności…” itd. I bez wątpienia byłaby to czysta prawda. Temat medycyny i kosmetyki obecnie tak bardzo się przenika, że trudno znaleźć sensowną granicę oddzielającą te dwa obszary. Jako zwolennik holistycznego podejścia do tematu zdrowia człowieka oceniam, że ludzie często wykorzystują niskie temperatury do poprawy swojej kondycji fizycznej i psychicznej. Ujmując temat historycznie, poprzez naturalne, często intuicyjne zachowania, a współcześnie – poprzez wykorzystywanie różnych procedur medycznych,
popartych ogromną wiedzą opartą na badaniach klinicznych i rozwiniętych technologiach medycznych.
K.W.: Słusznie, nie sposób przecenić krioterapii, sama potrafię przytoczyć kilkaset doniesień naukowych na temat krio. Ale, jak widzimy, krio nie jest przecież zarezerwowane tylko dla medycyny.
A.W.: Tak, to prawda. Jak wcześniej wspomniałem, ludzie poprzez intuicyjne zachowania starali się poprawiać swoje samopoczucie, a przez to działać prozdrowotnie. Przykładem może być choćby chronienie się przed upałem w chłodnych jaskiniach, ochładzanie ciała poprzez kąpiele w rzekach czy picie zimnej wody. Wszystkie te działania nie mają wiele wspólnego z medycyną, a wpływają na dobre samopoczucie – czyli są wykonywane dla zdrowia. Żeby jednak uporządkować wiedzę na temat niskich temperatur stosowanych dla zdrowia, musimy tym miejscu przytoczyć klika pojęć. Bardzo popularnym pojęciem w odniesieniu do zimna w medycynie jest słowo krioterapia. Od greckich słów krios – chłód, lód i therapea – leczenie, termin ten oznacza leczenie zimnem i znaczeniowo jest tak obszerny, że mieści wszelkie działania związane z zimnem w medycynie. Tymczasem, w zależności od celu zastosowania zimna w medycynie, trzeba sprecyzować tę nomenklaturę. Gdy celem działania chirurga, ginekologa, dermatologa czy innego lekarza jest zniszczenie chorej tkanki poprzez jej zamrożenie, mamy do czynienia z kriochirurgią czy inaczej – kriodestrukcją. Zimno jest bardzo powszechnie stosowane w rehabilitacji, gdzie terapeuta wykorzystuje niskie temperatury do przygotowania pacjenta do kinezyterapii (leczenia ruchem, czyli gimnastyki leczniczej). Jednak prawidłowo przeprowadzony przez rehabilitanta zabieg nie niszczy tkanki, a jeżeli tak się stanie, to mamy do czynienia z tzw. incydentem medycznym, czyli błędem w leczeniu. W nieinwazyjnym zastosowaniu zimna też
mamy pewien podział w zależności od tego, co chcemy osiągnąć. Zimno nieinwazyjnie można zastosować dwojako. Jeden ze sposobów to ochładzanie. Celem takiego działania jest obniżenie temperatury tkanki i utrzymanie takiego stanu jak najdłużej. Temperatura
wnika w głąb ciała, powoduje powolne obkurczenie naczyń krwionośnych i inne reakcje. Ze względu na długotrwałe obkurczenie naczyń krwionośnych ochładzanie stosujemy np. w świeżych urazach, kiedy chcemy ograniczyć skutki tych urazów w postaci narastających
krwiaków czy obrzęków. Ochładzanie uzyskujemy poprzez długotrwałą (od ok. 40 min do 1 godz.) aplikację łagodnie niskich temperatur (z zakresu od ok. -10°C do ok. +10-15°C). Są to np. chłodne kompresy, polewania zimną wodą, okłady z wykorzystaniem worków z lodem
czy inne tego typu działania. Innym, nieinwazyjnym zastosowaniem niskich temperatur, bardzo powszechnym w rehabilitacji, jest kriostymulacja. To zupełnie inny sposób aplikowania niskich temperatur. Celem kriostymulacji jest wywołanie określonych reakcji w organizmie i prawidłowe ich wykorzystanie. Niska temperatura jest tylko bodźcem do osiągnięcia zamierzonych reakcji. Kriostymulację osiąga się poprzez krótkotrwałe (do 3 min) aplikowanie intensywnie niskich temperatur (zakres temperatur od -75°C do -160°C), a po niej zalecana jest kinezyterapia. Co ciekawe, kriostymulacja może być miejscowa (nadmuch strumieniem zimna generowanym
przez specjalne urządzenia zasilane azotem bądź dwutlenkiem węgla na określoną część ciała) lub ogólnoustrojowa (realizowana w specjalnych komorach kriogenicznych, gdzie cały pacjent korzysta z zabiegu).
K.W.: Teraz możemy przejść na „nasze podwórko”. Często spotykam się z hasłami: „zamroź swój tłuszcz”, czy rzeczywiście można go wymrozić? Wiemy, że zimno samo w sobie odbiera energię z organizmu i stąd przyspiesza spalanie, ale chyba nie na tym polega zastosowanie krio w kosmetologii i odnowie biologicznej?
A.W.: To bardzo ciekawe, złożone zagadnienie. Złożone, bo zawiera zapytanie o wymrożenie tłuszczu (czyli kriodestrukcję),
a także przyspieszenie spalania (efekty zastosowania nieinwazyjnej metody, określonej przeze mnie wcześniej jako ochładzanie). Rzeczywiście, w kosmetyce spotykamy się z popularnym zabiegiem zwanym kriolipolizą. Ideą tego zabiegu jest destrukcja, czyli zniszczenie tkanki tłuszczowej poprzez jej zamrożenie. Mając na uwadze fakt, że tkanka tłuszczowa jest bardziej wrażliwa na zniszczenie niż np. tkanka skórna, zabieg wykonuje się w sposób nieinwazyjny. Specjalna głowica zasysa fałd skóry do swojego wnętrza i przez ok. 1 godzinę chłodzi ją temperaturą ok. -5, -10°C. Niska temperatura ma niszczyć komórki tłuszczowe, które w późniejszych etapach
w sposób naturalny są wydalane z organizmu. Trudno mi się jednoznacznie wypowiadać na temat skuteczności tej metody. Nie znam prac klinicznych dotyczących tego typu zabiegów, natomiast mam pewne wątpliwości i zapytania. Chociażby o to, czy nie występuje w późniejszym czasie efekt j o-jo. Na pewno bacznie będę obserwował wyniki stosowania kriolipolizy w kosmetyce. Mówiąc o krio w kosmetyce i medycynie estetycznej, należy podkreślić działanie ujędrniające i wygładzające; tu szczególną rolę odgrywają zimne nadmuchy na twarz i dekolt. Niska t emperatura powoduje obkurczanie włókien kolagenowych, w wyniku czego obserwujemy
spłycenie zmarszczek. Z kolei przeciwbólowy efekt działania zimna wykorzystywany jest przed wykonaniem m akijażu permanentnego, a le również jako z abezpieczenie przed niepożądanymi efektami zabiegów laserowych. Dobroczynne działanie zimna coraz c zęściej w ykorzystuje s ię w SPA, gdzie klienci mogą s korzystać z kriostymulacji ogólnoustrojowej w małych kriokomorach lub poczuć orzeźwienie w grotach lodowych. I mimo że w obydwu przybytkach klient poddany jest działaniu zimna w całości, to są to zupełnie
różne zabiegi, z odmiennymi efektami terapeutycznymi. Jak widać, zimno zimnu nierówne.
K.W.: Nauką również bliską naszym czytelnikom jest dermatologia, wiem że krio znalazło swoje miejsce również w tej dziedzinie.
A.W.: Dermatologia to specjalność medyczna, która bardzo chętnie wykorzystuje niskie temperatury do niszczenia, czyli kriodestrukcji różnych zmian chorobowych znajdujących się na powierzchni ciała. Bardzo łatwo jest usunąć brodawkę, włókniaka czy inną zmianę
w taki sposób, by nie pozostawić śladu. Fenomenem kriochirurgii jest często brak blizny po zabiegu. Stąd popularność kriochirurgii w tej specjalności lekarskiej.
K.W.: Pytanie do inżyniera – czy można wykorzystać ten sam aparat do zabiegów medycznych i kosmetycznych? Czy różnią się one czymś szczególnym?
A.W.: Jeżeli za przykład weźmiemy medyczny zabieg wykonywany przez dermatologa np. usunięcia włókniaka z powierzchni skóry, to ciężar gatunkowy tego zabiegu oceniałbym bardziej w kategorii kosmetycznej niż zabiegu lekarskiego. Odpowiedź na Pani pytanie brzmi
zatem: TAK. Można wykorzystać ten sam aparat medyczny do zabiegów kosmetycznych. Przykładem mogą być kriopeelingi, zabiegi kosmetyczne, nieinwazyjne, ale wykonywane urządzeniami kriochirurgicznymi. Zresztą coraz częściej w kosmetyce wykorzystuje się aparaturę, która pierwotnie wykorzystywana była w szpitalach czy przychodniach. Bardzo dobrze widać ten trend w aparatach z dziedziny rehabilitacji. Wiele urządzeń do elektroterapii w kosmetyce przywędrowało właśnie z rehabilitacji. To samo dotyczy urządzeń do leczenia zimnem. Obecnie wielką furorę robi cryoshaping – najnowsza procedura terapeutyczno-kosmetyczna, która jest terapią
skojarzoną, wykorzystującą naturalne reakcje organizmu. To połączenie kriostymulacji, body wrappingu i drenażu limfatycznego prowadzonego metodą Voddera. W cryoshapingu wykorzystuje się też specyficzne kosmetyki na bazie ozonowanej oliwy z oliwek.
Obecne trendy w gabinetach kosmetycznych wyraźnie pokazują, że rynek medyczny z rynkiem kosmetycznym mocno się przenikają. Dla mnie to jasny sygnał, że poważnie podchodzimy do działań związanych z naszą urodą.
K.W.: Załóżmy, ze jestem właścicielką gabinetu. Jakiego rzędu są to inwestycje?
A.W.: Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie o koszty inwestycji, czyli zakupu sprzętów. Wszystko zależy od tego, jakie zabiegi chcemy wykonywać, jak bardzo uniwersalny ma być sprzęt, z jakim wyposażeniem, pojedynczy czy tzw. kombajn itd. Najlepiej, jeśli
sprzęt zakupiony do jednej procedury można wykorzystać w innej. Np. aparat Boa stosowany w cryoshapingu można wykorzystać do drenażu limfatycznego po zabiegu lipolizy kawitacyjnej. Koszt takiego urządzenia to około 22 tys. złotych. Inną sprawą pozostaje decyzja o zakupie wielozadaniowego kombajnu, zawierającego RF, głowice chłodzące, ultradźwięki i np. elektroterapię.
Wygodny, nie zajmuje dużo miejsca, ale w przypadku awarii jednego urządzenia oddajemy do serwisu cztery…. No i koszt zakupu to cena za cztery urządzenia. Często mam wrażenie, że nie ma górnej granicy tej sumy… Zalecam dobre rozpoznanie potrzeb klientek
i własnych możliwości oraz krytyczny przegląd ofert firm będących na rynku. Często krótka rozmowa z handlowcem pokazuje nam poziom jego wiedzy, a co za tym idzie – profesjonalizmu firmy.
K.W.: Czy do obsługi aparatu muszę zatrudnić lekarza?
A.W.: Wydaje mi się, że na to pytanie można łatwo odpowiedzieć. Zabiegi inwazyjne, jak kriochirurgia, wykonywane są przez lekarzy. Zabiegi nieinwazyjne, bezpieczne dla organizmu, mogą być wykonywane przez inne osoby o odpowiednim wykształceniu kierunkowym.
Nie ulega wątpliwości jedna kwestia. Każdy, kto wykonuje zabieg inwazyjny czy nieinwazyjny, powinien należeć do wykwalifikowanego personelu, być odpowiednio przeszkolony i mieć pojęcie o tym, co robi, znać wskazania i przeciwwskazania oraz wiedzieć, jakie skutki może mieć wykonywany przez niego zabieg.
K.W.: Dziękuję za rozmowę.
Katarzyna Wilczyńska
Zastępca Redaktora Naczelnego
Czytaj całość: Kosmetologia Estetyczna, 2 (2), 2013, 122-123